Przepis na odnowę starówki jest z pozoru prosty: do garnka wrzucić nowe sklepy na starówce, dodać garść odnowionych kamienic, dorzucić trochę wydarzeń kulturalnych i dodać szczyptę aktywnej społeczności. Garnek wypełniony powinien być po brzegi pieniędzmi.
Jednak dlaczego rewitalizacja w różnych miastach obiera tak różny kierunek? Bo rewitalizację tworzą ludzie i to jest ten sekretny składnik, który czyni naszą rewitalizacyjną pomidorówkę wyjątkową – aktywni mieszkańcy, liderzy, organizacje, urzędnicy. Praca z ludźmi zawsze ma swoją indywidualną, niepodrabialną atmosferę. To ludzie wyznaczają kierunek, buntują się wobec tego co zastane, jednoczą się w jakimś przedsięwzięciu. Staramy się w tym pomagać, łączyć, sieciować. Przedsiębiorcy ze starówki usiedli wspólnie w Stacji Biznes i zaczęli myśleć o handlu na starówce jako WSPÓLNYM celu. Mieszkańcy Leszna, nieznający się wcześniej, wymyślili LUFĘ.
Minęło już 5 lat, odkąd zaczęliśmy odmieniać słowo rewitalizacja przez wszystkie przypadki. Przez ten czas zorganizowaliśmy ponad 20 Rynków Śniadaniowych, 13 Kin ze Smakiem, wspomnianą LUFĘ, teatrzyki podwórkowe i świąteczne jarmarki. Wraz z kupcami ze Starówki zorganizowaliśmy pokazy mody, stworzyliśmy poradnik prezentowy „zaPREZENTuj się na mieście”. Otworzyliśmy Stację Biznes, która służy nie tylko przedsiębiorcom, a wszystkim mieszkańcom.
Jednak dla nas chyba ważniejsze jest to, co dzieje się „przy okazji” – rozmowy z ludźmi, docieranie do prawdziwych potrzeb, szukanie potencjałów i rozwiązań. Choć po prawdzie to chyba najtrudniejszy element naszej pracy. Zmiana punktu widzenia – przejście od perspektywy „rany, jak tu brzydko, miasto w ogóle nie stara”, do „hej, zasadźmy razem wrzosy na ulicy, będzie pięknie” – to zmiana przyzwyczajeń, utartych schematów, wzięcie odpowiedzialności za to co jest wokół.
Przy pracy z ludźmi ciągle borykamy się z problemem: jak zaangażować się, poznać, polubić i szanować, jednak, nie zaangażować się zanadto – nie spalić się, nie traktować personalnie i zachować zdrowy dystans? Chyba nadal się tego uczymy.
Wiem jedno. Naszym prywatnym, małym sukcesem jest nie liczba osób na konsultacjach, nie liczba spotkań warsztatowych, zorganizowanych wydarzeń czy zawieszonych parasolek. Chyba najlepszą miarą, że coś się zadziało, jest fakt, że idąc ulicami centrum przystajemy co chwilę, żeby pogawędzić – już nie jesteśmy sobie obcy, a sojuszników rewitalizacyjnych jest coraz więcej. Zaczęli nam ufać właściciele sklepów, przychylnie spojrzeli na nas właściciele kamienic, poznajemy coraz więcej dzieciaków ze starówki. Lubimy się, tak po prostu. Po 5 latach pracy wiemy jedno – mamy tutaj w Lesznie naprawdę wspaniałych ludzi. Przedsiębiorcy zaczęli ze sobą rozmawiać i grać zespołowo, aktywni mieszkańcy znaleźli innych i wspólnie realizują fantastyczne projekty. Wszyscy jesteśmy na „Ty”. To największy sukces rewitalizacji.
Powiadają, że gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. Jednak w naszym przypadku tylko wielu ludzi wokół rewitalizacyjnego garnka zagwarantuje nam sukces. Ale idziemy w dobrą stronę. I wiecie co? Całkiem niezła ta nasza pomidorówka.