
HORST ERDMANN / pochodzi z Niemiec, w Lesznie od 8 lat, w Instytucie Języków Obcych Enter (ul. Słowiańska 2) uczy języka niemieckiego.
Gdy dokładnie 8 lat temu po raz pierwszy spacerowałem po Starówce i zobaczyłem Rynek z ratuszem pośrodku, byłem zaskoczony stanem budynków i czystością tego placu. Szczególnie kolorowe budynki wokół rynku z ich charakterystycznymi zwieńczeniami od razu mnie zauroczyły. Niespodzianką dla mnie była też duża liczba sklepów, kawiarni i restauracji. W minionych latach aż do dziś odkrywam ciągle coś nowego. Na przykład różne pory roku dają ciągle inny, ciekawy obraz starówki, szczególnie główny deptak, pięknie przystrojony światłami w okresie bożonarodzeniowym, jest dorocznym hitem. Rynek jest stałym miejscem spotkań podczas najróżniejszych wydarzeń i zawsze jest wart odwiedzenia. Ojczyzna dla mnie jest tam, gdzie jest moje serce. Żyłem i mieszkałem w różnych miastach, m.in. w dużych miastach jak Kolonia, ale również w małych miastach i na wsi. Nie każde miasto może, tak jak Köln, służyć katedrą, nie każde miasto, tak jak Bonn, oferuje imponujący widok na Ren i Siedmiogórze. Ale jedno mają do zaoferowania wszystkie starówki, to one są sercem miasta lub wioski. One są miejscem spotkań młodych i starych. Ponieważ moje serce teraz bije dla Leszna, nie ma zbyt wielu rzeczy, których brakowałoby mi w Lesznie. Ale gdybym mógł życzyć sobie czegoś w okresie bożonarodzeniowym, byłby to kolorowy jarmark świąteczny ze słodkimi pysznościami i zapachem świec i grzanego wina wokół historycznego ratusza w otoczeniu kolorowych starych kamienic. Oczywiście marzyłyłoby mi się także wypić w przytulnym ogródku wiedeńskim świeżo nalanego Kölsch’a – piwa z Nadrenii.

OLGA MATSKEVYCH / pochodzi z Ukrainy, w Lesznie od 3 lat, w Akademii Językowej 4u2 (ul. Chrobrego 8) uczy języka angielskiego, ukraińskiego i rosyjskiego.
Chociaż mieszkam tu od 3 lat, pierwszy raz odwiedziłam Leszno latem 2015. Najbardziej zaskakujące na Rynku było właściwie…jego istnienie. Ładny plac otoczony kawiarnianymi ogródkami i ratusz z dzwonnicą pośrodku. Ogródki wiedeńskie prezentowały się bardzo nowocześnie i są dobrze rozmieszczone – spacerujący swobodnie mogą przechadzać się rynkiem. Czy czegoś mi brakuje? Moje rodzinne miasto jest znacznie większe, z szerszymi ulicami i wyższymi budynkami. Nie mogę powiedzieć, że lubię tłumy, ale czasem mam wrażenie, że Leszno jest miastem… bez ludzi.

SEBASTIAN BALLESTER ALARCON / pochodzi z Hiszpanii, w Lesznie od roku, w Szkole Językowej Smile (ul. Ofiar Katynia 10) uczy języka Hiszpańskiego.
Rzecz, która najbardziej mnie zaskoczyła to to, że życie w Lesznie, a przynajmniej jego większość, skupia się wokół Rynku. Bary, kawiarnie, sklepy, małe firmy, wszystkie są w centrum, a niewielka reszta poza nim. Według mnie, jest to coś niezwykłego. Bardzo mi się podoba także to, że Leszno jest takie zielone: jest w nim wiele parków i ogrodów, a na większości ulic są drzewa. Lubię także fakt, że na Starówce nie ma dużych budynków. Było to dla mnie duże zaskoczenie, ponieważ w miejscu, z którego pochodzę w centrum zawsze jest kilka wysokich apartamentowców. A za czym tęsknię najbardziej? Oczywiście to piękna pogoda i jedzenie. Pochodzę z Murcji w Hiszpanii i pod tym względem mieszkanie w Polsce jest dużym wyzwaniem. Co więcej, brakuje mi rzeki przepływającej przez centrum miasta tak jak w Poznaniu lub Wrocławiu. Jeśli chodzi o sklepy, to brakuje mi księgarni, bo uwielbiam czytać, a trudno mi dostać książki w języku angielskim.